Powoli wschodziło słońce. Editha wraz z Arletusem spali skuleni na chłodnej ziemi, zmęczeni przeżyciami poprzedniego wieczora. Klaudyja, choć wyglądała na zmęczoną, wcale się nie położyła, jednak siedziała na kamieniu i bacznie coś obserwowała, a raczej kogoś. Nieopodal warrior Michael, który to obronił wczoraj Drużynę Zabójców Cienia przed armią Agatelli Paskudnoszczurej, uczył właśnie łowczynię wampirów walczyć. To właśnie w niego wpatrywała się Klaudyja. Jego zbroja lśniła w blasku porannych promieni słońca, a jego kasztanowe włosy spływały majestatycznie po czerwonej pelerynie okalającej jego ramiona. On co chwilę odwracał się w jej stronę i posyłał nieśmiały uśmiech, a ona w wielkim zachwycie próbowała to odwzajemnić, lecz twarz jej pod wpływem takich emocji przybierała różnego rodzaju miny. Czasem były one tak głupie, że warrior zaśmiał się, a dziewczyna była zupełnie nieświadoma, czym to było spowodowane. Siedziała na głazie i dumała i wreszcie zaczęła czuć to, co Editha nazywała zakochaniem. Mogłaby tam siedzieć całymi godzinami i wpatrywać się w jego postawę, twarz, oczy. "Przystojniaczek." - Pomyślała. - " Może uda mi się zdobyć jego serce.". Teraz, gdy musnęła odrobinę smaku miłości, upewniła się w przekonaniu, że to, co Editha czyni przemierzając niezliczone kilometry, aby zdobyć serce tego jedynego, jest absolutnie krokiem najwłaściwszym.
Agatella nie mogła uwierzyć w to, co słyszała. Chce ją zostawić? Bo tęskni za Koperoszycami? "O nie!" - Pomyślała. Później zdała sobie sprawę, że jej eliksir traci moc i nie działa już na Patricka tak jak powinien. Postanowiła sporządzić coś mocniejszego, ażeby zapomniał o tej swojej mieścince, służbie i walkach, za którymi tak bardzo się stęsknił. Zastanowiła się przez chwilę, po czym odpowiedziała:
***
W Ustrońsku mieszkańcy zamku skończyli właśnie spożywać śniadanie. Agatella była nie w humorze. Jej armia została pokonana, a to oznacza, że Wiolas von Pasterz wraz z Janusem nie spełnili swego zadania, więc powinni ponieść tego odpowiednie konsekwencje. Wiedźma spędzała właśnie czas w jednej z większych komnat zamczyska z Patrickiem. Wojownik od pewnego czasu zachowywał się dość nieswojo. Prawie codziennie spędzał czas przy oknie i daleko wypatrywał fragmentów koperoszyckiego pałacu. Agatella była zdenerwowana, więc zapytała niezbyt miłym głosem:
- Coś ty taki marudny? Musisz cały czas gapić się przez te okno?
- Tak. - Odparł, a potem ponownie spojrzał przez okno. - Bo widzisz tęsknię za tym. Brakuje mi służby u Janusza Zęba II Spasłego. Mogłem walczyć. Bronić ludzi przed niebezpieczeństwem... - Powiedział i przerwał zasmucony Patrick von Zarost, jednocześnie przywołując wspomnienia spotkania z młodą dziewczyną, której godności nie pamiętał, a nie poruszał tego wątku przy Agatelli, gdyż z pewnością rozzłościłaby się jeszcze bardziej.
- Chcesz powiedzieć, że już mnie nie kochasz? - Odparła oburzona wiedźma.
- Nie. Jesteś wspaniałą dziewczyną i bardzo Cię kocham, ale odkąd opuściłem Nierodzimsko Koperoszyce były moim domem. Mam tam znajomych i przyjaciół. Byłem wojownikiem, którego zadaniem było dotrzymanie porządku w mieście. Byłem komuś potrzebny. A tutaj... Mam Ciebie i cieszę się z tego powodu, ale przebywam w tym zamku 24 godziny na dobę. Nie mam kontaktu z ludźmi, brak mi jakiegoś zajęcia, a Ty w ciągu całego dnia poświęcasz mi zaledwie kilka chwil, tłumaczysz się obowiązkami i załatwianiem ważnych spraw. Kocham Cię, ale chciałbym abyś pozwoliła mi na jakiś czas wrócić do Koperoszyc.
- Tak. - Odparł, a potem ponownie spojrzał przez okno. - Bo widzisz tęsknię za tym. Brakuje mi służby u Janusza Zęba II Spasłego. Mogłem walczyć. Bronić ludzi przed niebezpieczeństwem... - Powiedział i przerwał zasmucony Patrick von Zarost, jednocześnie przywołując wspomnienia spotkania z młodą dziewczyną, której godności nie pamiętał, a nie poruszał tego wątku przy Agatelli, gdyż z pewnością rozzłościłaby się jeszcze bardziej.
- Chcesz powiedzieć, że już mnie nie kochasz? - Odparła oburzona wiedźma.
- Nie. Jesteś wspaniałą dziewczyną i bardzo Cię kocham, ale odkąd opuściłem Nierodzimsko Koperoszyce były moim domem. Mam tam znajomych i przyjaciół. Byłem wojownikiem, którego zadaniem było dotrzymanie porządku w mieście. Byłem komuś potrzebny. A tutaj... Mam Ciebie i cieszę się z tego powodu, ale przebywam w tym zamku 24 godziny na dobę. Nie mam kontaktu z ludźmi, brak mi jakiegoś zajęcia, a Ty w ciągu całego dnia poświęcasz mi zaledwie kilka chwil, tłumaczysz się obowiązkami i załatwianiem ważnych spraw. Kocham Cię, ale chciałbym abyś pozwoliła mi na jakiś czas wrócić do Koperoszyc.
Agatella nie mogła uwierzyć w to, co słyszała. Chce ją zostawić? Bo tęskni za Koperoszycami? "O nie!" - Pomyślała. Później zdała sobie sprawę, że jej eliksir traci moc i nie działa już na Patricka tak jak powinien. Postanowiła sporządzić coś mocniejszego, ażeby zapomniał o tej swojej mieścince, służbie i walkach, za którymi tak bardzo się stęsknił. Zastanowiła się przez chwilę, po czym odpowiedziała:
- Wiesz co? Wezmę to pod uwagę. Wydaje mi się, że powrót do Koperoszyc na parę dni nie jest takim złym pomysłem. - Skłamała Agatella, bo wiedziała, że gdy Patrick do ust swych weźmie krople jej nowego eliksiru pamięć zatraci na co najmniej kilka dni.
- Naprawdę? - Zapytał z niedowierzaniem i lekkim uśmiechem wojownik.
- Myślę, że tak. Ale pozwól, iż jeszcze to przemyślę.
Gdy Agatella wypowiadała to zdanie do komnaty z wielkim rozmachem weszła wysokiej i szczupłej postawy dziewczyna. Tym wejściem bez wątpienia chciała zwrócić na siebie uwagę. Była to Melisa Burdog - znajoma Agatelli, choć tak naprawdę ich stosunki nie były najlepsze. Zawsze był między nimi odpowiedni dystans.
- Naprawdę? - Zapytał z niedowierzaniem i lekkim uśmiechem wojownik.
- Myślę, że tak. Ale pozwól, iż jeszcze to przemyślę.
Gdy Agatella wypowiadała to zdanie do komnaty z wielkim rozmachem weszła wysokiej i szczupłej postawy dziewczyna. Tym wejściem bez wątpienia chciała zwrócić na siebie uwagę. Była to Melisa Burdog - znajoma Agatelli, choć tak naprawdę ich stosunki nie były najlepsze. Zawsze był między nimi odpowiedni dystans.
- Witaj Agatello! - Wypowiedziała dziewczyna kładąc na stół swą wielką torbę, która ewidentnie wypełniona była fiolkami pełnymi eliksirów i innymi płynami, mającymi poprawić stan jej nienajładniejszej cery.
- Melisa ... A co Ty tu robisz? Czyżbyś wróciła już ze swych dalekich podróży? - Odparła wiedźma troche zaskoczona wizytą.
- No cóż, tak się składa, że musiałam powrócić. Nie było mi to na rękę, bo w krajach, które odwiedziłam było naprawdę wspaniale, ale to co dobre szybko się kończy. Nieprawdaż?
- No tak. - Odpowiedziała, po czym, po chwili zastanowienia zapytała: - Co tak naprawdę Cię do mnie sprowadza? Bo chyba nie przyszłaś tu opowiadać mi o swoich podróżach.
- Oczywiście, że nie. - Powiedziawszy to, miała już zaczynać się tłumaczyć, gdy to zauważyła stojącego przy oknie Patricka i zaczęła łagodnym krokiem do niego podchodzić i szeptała jednocześnie: - A to pewnie jest ten Twój przystojny wojownik... ten, który pomoże Ci zdobyć władzę nad Koperoszycami... Ciekawe...
Agatella nie odzywała się. Patrzyła tylko swym złowrogim wzrokiem na Melise. Była przekonana, że zawdzięcza jej wizytę nie z byle jakiego powodu. Ona coś knuła. Miała jakiś plan, jakiś cel. Patrick? A może Koperoszyce? Agatella wiedziała, że teraz nie tylko Editha jest jej wrogiem, ale również Melisa, choć nie miała pewności, czy chodzi jej o wojownika. Przyglądała się rywalce, jak ta ślini się do jej wybranka. Patrick nie był szczególnie oszołomiony wyglądem młodej dziewczyny. Myślami dryfował do Koperoszyc i wszystkiego, co było tam niezwykle piękne i naturalne. Melisa podeszła i patrzyła mu głęboko w oczy. Potem ułożyła dłoń na jego twarzy i schyliła się, by szepnąć mu coś do ucha. Wojownik stał drętwo z lekkim przerażeniem w oczach, jednocześnie nie wiedząc co ma zrobić. Dziewczyna wypowiedziawszy Patrickowi sekretne słowa wyprostowała się, po czym przechyliła głowę i zaczęła zbliżać ją do twarzy rycerza. To oznaczało tylko jedno. Chciała go pocałować! Gdy ich usta dzieliła już odległość zaledwie kilku milimetrów, do akcji ruszyła Agatella. Wypowiedziała gwałtownie jakieś zaklęcie, po czym wykonując rękami znaczący gest uniosła Melisę i walnęła nią o ścianę komnaty. Patrick stał przerażony nie wiedząc, co się dzieje, a Agatella była tak wściekła, że jeden nieodpowiedni ruch dziewczyny mógł zadecydować o utracie jej życia.
- Melisa ... A co Ty tu robisz? Czyżbyś wróciła już ze swych dalekich podróży? - Odparła wiedźma troche zaskoczona wizytą.
- No cóż, tak się składa, że musiałam powrócić. Nie było mi to na rękę, bo w krajach, które odwiedziłam było naprawdę wspaniale, ale to co dobre szybko się kończy. Nieprawdaż?
- No tak. - Odpowiedziała, po czym, po chwili zastanowienia zapytała: - Co tak naprawdę Cię do mnie sprowadza? Bo chyba nie przyszłaś tu opowiadać mi o swoich podróżach.
- Oczywiście, że nie. - Powiedziawszy to, miała już zaczynać się tłumaczyć, gdy to zauważyła stojącego przy oknie Patricka i zaczęła łagodnym krokiem do niego podchodzić i szeptała jednocześnie: - A to pewnie jest ten Twój przystojny wojownik... ten, który pomoże Ci zdobyć władzę nad Koperoszycami... Ciekawe...
Agatella nie odzywała się. Patrzyła tylko swym złowrogim wzrokiem na Melise. Była przekonana, że zawdzięcza jej wizytę nie z byle jakiego powodu. Ona coś knuła. Miała jakiś plan, jakiś cel. Patrick? A może Koperoszyce? Agatella wiedziała, że teraz nie tylko Editha jest jej wrogiem, ale również Melisa, choć nie miała pewności, czy chodzi jej o wojownika. Przyglądała się rywalce, jak ta ślini się do jej wybranka. Patrick nie był szczególnie oszołomiony wyglądem młodej dziewczyny. Myślami dryfował do Koperoszyc i wszystkiego, co było tam niezwykle piękne i naturalne. Melisa podeszła i patrzyła mu głęboko w oczy. Potem ułożyła dłoń na jego twarzy i schyliła się, by szepnąć mu coś do ucha. Wojownik stał drętwo z lekkim przerażeniem w oczach, jednocześnie nie wiedząc co ma zrobić. Dziewczyna wypowiedziawszy Patrickowi sekretne słowa wyprostowała się, po czym przechyliła głowę i zaczęła zbliżać ją do twarzy rycerza. To oznaczało tylko jedno. Chciała go pocałować! Gdy ich usta dzieliła już odległość zaledwie kilku milimetrów, do akcji ruszyła Agatella. Wypowiedziała gwałtownie jakieś zaklęcie, po czym wykonując rękami znaczący gest uniosła Melisę i walnęła nią o ścianę komnaty. Patrick stał przerażony nie wiedząc, co się dzieje, a Agatella była tak wściekła, że jeden nieodpowiedni ruch dziewczyny mógł zadecydować o utracie jej życia.