Agatella była naprawdę wściekła i jednocześnie stanowcza. Nigdy nie rzucała słów na wiatr. Wypowiadając te była tak groźna, że Patrick widząc to wszystko co się tam rozgrywało, postanowił opuścić tę komnatę. Tak było dla niego bezpieczniej. A Melisa? Była niewzruszona słowami wiedźmy, a na jej twarzy malował się sarkastyczny uśmieszek.
***
Gdy to Editha wraz z Arletusem obudzili się, cała Drużyna Zabójców Cienia spożyła drobne śniadanie, po czym Michael powrócił do szkolenia łowczyni wampirów, w celu ulepszenia jej umiejętności we władaniu bronią. Editha postanowiła jeszcze trochę odpocząć, a Klaudyja zwierzyła się lekarzowi ze swego zauroczenia warriorem Michaelem. Arletus von Kiełek był wieścią tą podekscytowany i pomagał dziewoi ustalić jakiś plan działania w celu zdobycia serca tegoż rycerza. Nagle na oczach wszystkich, kiedy to łowczyni i Michael doskonalili umiejętności waleczne na jednym z drzew, uczennica wojownika pośliznęła się i spadła z konaru na ziemię uderzając głową o średniej wielkości kamień. Łowczyni wampirów nie straciła przytomności, jednakże nie czuła się najlepiej.
- Wszystko w porządku? - Zapytała przerażona upadkiem Editha.
- Boli mnie głowa i mam jakieś plamki przed oczami. - Odpowiedziała niepewnym głosem łowczyni. - I chyba zaraz zwrócę śniadanie. - Dodała.
- To raczej nie jest zwykły uraz. Nie jestem aż tak dobrze wykształcony, aby stwierdzić, że nie zagraża to jej życiu. Musi przebadać ją jakiś lepszy lekarz. - Powiedział poważnym tonem Arletus.
- Kilkanaście minut drogi stąd jest miasteczko Cieszyńsko. Z tego co mi wiadomo jest tam nawet szpital. Przenieśmy ją tam. - Zaproponował Michael.
- Wszystko w porządku? - Zapytała przerażona upadkiem Editha.
- Boli mnie głowa i mam jakieś plamki przed oczami. - Odpowiedziała niepewnym głosem łowczyni. - I chyba zaraz zwrócę śniadanie. - Dodała.
- To raczej nie jest zwykły uraz. Nie jestem aż tak dobrze wykształcony, aby stwierdzić, że nie zagraża to jej życiu. Musi przebadać ją jakiś lepszy lekarz. - Powiedział poważnym tonem Arletus.
- Kilkanaście minut drogi stąd jest miasteczko Cieszyńsko. Z tego co mi wiadomo jest tam nawet szpital. Przenieśmy ją tam. - Zaproponował Michael.
I tak też zrobili. Zabrali łowczynię wampirów do Cieszyńska i zaprowadzili do znajdującego się tam szpitala. Arletus miał rację. To nie był zwykły uraz. Lekarz tam pracujący był trochę lepiej wykształcony niż on, przebadał łowczynię wampirów, zdiagnozował wstrząs mózgu, po czym zaprowadził do jednego ze szpitalnych pokoji. Nie było mowy o jakimkolwiek ruszaniu się z łóżka, najważniejszy był dla niej odpoczynek i regeneracja. Editha i Klaudyja zostały przy chorej, natomiast Arletusa i Michaela wysłały, aby znaleźli jakieś miejsce na nocleg. Siedziały i rozmawiały o tym co się dzieje w życiu Edithy. Nagle do sali wszedł umięśniony, lecz nie wysokiej postury młodzieniec. Editha wbiła w niego swój wzrok i poczuła coś dziwnego, coś co spowodowało, że na jej twarzy pojawił się uśmiech. Ten młody człowiek miał w sobie coś tak niezwykłego, że dziewoja zapomniała o otaczającym ją świecie.
- Witam dziewczęta! Jestem Kamilos de Follten i pracuje tutaj. Przyszedłem zobaczyć, jak czuje się nasza pacjentka. - Mówiąc to młodzieniec skierował lekki, a zarazem uroczy uśmiech w kierunku Edithy.
Młode dziewoje również mu się przedstawiły. Młodzieniec wydawał się być bardzo sympatyczny i kulturalny, toteż od razu dały mu do zrozumienia, że go polubiły. Wyglądał na nieśmiałego, ale później okazał się być dość pewny siebie i rozmowa się rozkręciła.
- Dzisiaj wieczorem w naszym miasteczku odbywa się biesiada nie byle jaka, może zechciałybyście pójść się zabawić? - Zapytał z nadzieją, że mu nie odmówią. Rysy jego twarzy wyraźnie wyrażały chęć spędzenia tego wieczoru z dziewczynami, a już na pewno z Edithą, w którą to oczy jego wpatrywały się prawie nieustannie.
Editha z Klaudyją wymieniły spojrzenia, po czym bez chwili zawahania blondynka odparła:
- Z miłą chęcią. Wędrujemy od kilku dni i jesteśmy już zmęczeni tymi wszystkimi przygodami, które do tej pory nas spotkały. Uważam, iż taka zabawa w doborowym towarzystwie poprawi nam wszystkim humory i trochę się rozluźnimy. - Gdy wypowiadała te słowa, na jej twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech.
- Cieszę się, że będziemy mieli okazję bliżej się poznać i z przyjemnością dotrzymam Wam towarzystwa. - Odparł również zadowolony Kamilos.
Porozmawiali jeszcze przez chwilę po czym młodzieniec musiał powrócić do pracy, a dziewoje musiały przygotować się na wieczorną biesiadę, na którą to zaproszone zostały przez tegoż sympatycznego młodzieńca.
- Ze mną się nie zadziera.! Patrick von Zarost jest mój i to dzięki niemu zdobędę władzę nad Koperoszycami.! Nikt nie jest wstanie przeszkodzić mnie, potężnej wiedźmie Agatelli.! Masz to na co zasłużyłaś.! Muhahaahahaha.!!!
I tym właśnie momencie Melisa Burdog utraciła swe życie, bowiem została zgnieciona i pochłonięta przez kamiennego golema, który stworzony został do tego celu przez Agatellę.
Dziewczęta przybyły na biesiadę w towarzystwie Kamilosa Młodzieniec nie zwlekał ani chwili i od razu poprosił Edithe do tańca. Choć była trochę skrępowana, postanowiła nie odmówić. Bliska jego obecność powodowała, że czuła się dosyć nieswojo.
Młode dziewoje również mu się przedstawiły. Młodzieniec wydawał się być bardzo sympatyczny i kulturalny, toteż od razu dały mu do zrozumienia, że go polubiły. Wyglądał na nieśmiałego, ale później okazał się być dość pewny siebie i rozmowa się rozkręciła.
- Dzisiaj wieczorem w naszym miasteczku odbywa się biesiada nie byle jaka, może zechciałybyście pójść się zabawić? - Zapytał z nadzieją, że mu nie odmówią. Rysy jego twarzy wyraźnie wyrażały chęć spędzenia tego wieczoru z dziewczynami, a już na pewno z Edithą, w którą to oczy jego wpatrywały się prawie nieustannie.
Editha z Klaudyją wymieniły spojrzenia, po czym bez chwili zawahania blondynka odparła:
- Z miłą chęcią. Wędrujemy od kilku dni i jesteśmy już zmęczeni tymi wszystkimi przygodami, które do tej pory nas spotkały. Uważam, iż taka zabawa w doborowym towarzystwie poprawi nam wszystkim humory i trochę się rozluźnimy. - Gdy wypowiadała te słowa, na jej twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech.
- Cieszę się, że będziemy mieli okazję bliżej się poznać i z przyjemnością dotrzymam Wam towarzystwa. - Odparł również zadowolony Kamilos.
Porozmawiali jeszcze przez chwilę po czym młodzieniec musiał powrócić do pracy, a dziewoje musiały przygotować się na wieczorną biesiadę, na którą to zaproszone zostały przez tegoż sympatycznego młodzieńca.
***
Agatella była w dalszym ciągu rozzłoszczona. Uznała, że Melisa posunęła się za daleko i musi ponieść tego odpowiednie konsekwencje. Kazała strażnikom zamknąć ją w jednym z lochów, a sama udała się do swej komnaty, by obmyślić plan zemsty. Spędziła tam dość spora chwilę. Wyszła z zamku i zniknęła gdzieś pośród mgły. Po kilkudziesięciu minutach rozkazała przyprowadzić do siebie Melisę. Dziewczyna była trochę zdezorientowana, ale spodziewała się, że raczej nic miłego jej nie spotka. Pewny uśmieszek powoli zastygał na jej twarzy. Po chwili echo rozniosło słowa wypowiedziane przez wiedźmę Agatellę:
- Ze mną się nie zadziera.! Patrick von Zarost jest mój i to dzięki niemu zdobędę władzę nad Koperoszycami.! Nikt nie jest wstanie przeszkodzić mnie, potężnej wiedźmie Agatelli.! Masz to na co zasłużyłaś.! Muhahaahahaha.!!!
I tym właśnie momencie Melisa Burdog utraciła swe życie, bowiem została zgnieciona i pochłonięta przez kamiennego golema, który stworzony został do tego celu przez Agatellę.
***
Dziewczęta przybyły na biesiadę w towarzystwie Kamilosa Młodzieniec nie zwlekał ani chwili i od razu poprosił Edithe do tańca. Choć była trochę skrępowana, postanowiła nie odmówić. Bliska jego obecność powodowała, że czuła się dosyć nieswojo.
- Masz taki ładny uśmiech. Szkoda, że tak go ukrywasz. - Delikatnie wyszeptał jej do ucha swym męskim głosem.
Na te słowa kąciki ust Edithy od razu uniosły się ku górze. A on spojrzał prosto w jej oczy, które barwą dorównywały zieleni letniej trawy. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie odczuwała, z wyjątkiem dnia, w którym to poznała przystojnego wojownika Patricka von Zarost. Towarzystwo Kamilosa sprawiło jednak, iż dziewczę o dzielnym rycerzu zapomniało, a skupiało się jedynie na istocie, w której objęciach właśnie się znajdowało. Spędzili całą noc na tańcach i rozmowach. Kamilos de Follten nie odstępował Edithy na krok. Było to miłe z jego strony. Dziewczyna czuła się przy jego boku bezpiecznie i z pewnością, gdyby zagrażało jej jakieś niebezpieczeństwo bez wahania stanąłby w jej obronie. Mimo swej niewysokiej postury był bardzo silny, a mięśnie jego były trzy razy większe niż te warriora Michaela, którymi zachwycała się Klaudyja.
Wszyscy spędzili bardzo miły wieczór w przyjemnym towarzystwie. Editha była bardzo zmęczona, więc od razu, po powrocie do chaty zasnęła. Reszta członków Drużyny Zabójców Cienia miała w zasadzie tak samo. Z wyjątkiem łowczyni wampirów, która po nieszczęśliwym upadku pozostać musiała w miejscowym szpitalu i ominęła ją tak wspaniała zabawa.
Editha zbudziła się dosyć szybko. Zdarzenia dnia poprzedniego sprawiły, że w jej głowie zrobiło się niezłe zamieszanie. Najpierw przeszła się na krótki spacer po okolicy, który był jej potrzebny, bo miała do przemyślenia kilka spraw. Następnie udała się do szpitala. Była trochę roztargniona i z wielkim rozmachem weszła do sali, gdzie leżała łowczyni.
Na te słowa kąciki ust Edithy od razu uniosły się ku górze. A on spojrzał prosto w jej oczy, które barwą dorównywały zieleni letniej trawy. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie odczuwała, z wyjątkiem dnia, w którym to poznała przystojnego wojownika Patricka von Zarost. Towarzystwo Kamilosa sprawiło jednak, iż dziewczę o dzielnym rycerzu zapomniało, a skupiało się jedynie na istocie, w której objęciach właśnie się znajdowało. Spędzili całą noc na tańcach i rozmowach. Kamilos de Follten nie odstępował Edithy na krok. Było to miłe z jego strony. Dziewczyna czuła się przy jego boku bezpiecznie i z pewnością, gdyby zagrażało jej jakieś niebezpieczeństwo bez wahania stanąłby w jej obronie. Mimo swej niewysokiej postury był bardzo silny, a mięśnie jego były trzy razy większe niż te warriora Michaela, którymi zachwycała się Klaudyja.
Wszyscy spędzili bardzo miły wieczór w przyjemnym towarzystwie. Editha była bardzo zmęczona, więc od razu, po powrocie do chaty zasnęła. Reszta członków Drużyny Zabójców Cienia miała w zasadzie tak samo. Z wyjątkiem łowczyni wampirów, która po nieszczęśliwym upadku pozostać musiała w miejscowym szpitalu i ominęła ją tak wspaniała zabawa.
Editha zbudziła się dosyć szybko. Zdarzenia dnia poprzedniego sprawiły, że w jej głowie zrobiło się niezłe zamieszanie. Najpierw przeszła się na krótki spacer po okolicy, który był jej potrzebny, bo miała do przemyślenia kilka spraw. Następnie udała się do szpitala. Była trochę roztargniona i z wielkim rozmachem weszła do sali, gdzie leżała łowczyni.
- Musisz mi pomóc.! - Powiedziała od razu, nawet nie witając się z przyjaciółką.
- Coś się stało? - Zapytała zdezorientowana łowczyni.
- Tak.! Mam problem. Duży problem.!
- Coś się stało? - Zapytała zdezorientowana łowczyni.
- Tak.! Mam problem. Duży problem.!